Pokazywanie postów oznaczonych etykietą D - Day at Tarawa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą D - Day at Tarawa. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 maja 2015

D Day at Tarawa - raport z bitwy, część I

9:00



Lądowanie przebiegło naprawdę szczęśliwie. Straty wśród piechoty bardzo małe, wszyscy, oprócz 1 kompani wylądowali na wyspie. W sektorze 3 marines wybili w walce na bagnety obsadę pozycji D 6 i zagwoździli działa. Kilka grup amfibii poniosło straty, ale żadna nie została całkowicie zniszczona.

Podczas walki 2 ostrzały, 3 ataki na bagnety, 3 z tych akcji odniosły skutek, zniszczyłem kolejną baterię artylerii. Wgryzam się.



9.30

Tym razem uległy zniszczeniu 2 pełne jednostki amfibii a 2 kompanie piechoty poniosły straty 1/2 i 3/4 stanu, ale reszta lądowała bezpiecznie.

Ostrzał przeciwnika słaby, ale moje siły nie odniosły sukcesów w swoich atakach, sporo jednostek zbierało się poprzedniej turze.
 
10.00 - 10.30

Sztaby wylądowały ze stratą amfibii, dwie półkompanie czołgów poniosły straty. Dzięki obecności sztabów moje ataki zaczęły być lepiej zorganizowane i dzięki nim odbijam się od plaży. W sektorze 1 ruszyły na mnie czołgi, zostały zaatakowane przez saperów dowodzonych przez Ryana, ale niestety po mimo uszkodzeniu kilku sztuk, nie udało się zniszczyć ich całkowicie.




11.00- 11.30 

Marines walą głową w mur. Ataki nie przynoszą spodziewanych efektów.
Desant dwóch kolejnych batalionów odbył się prawie bez strat ale...z powodu małe ilości amfibii po 3 kompanie z każdego baonu będą musiały iść na wyspę przez wodę. Na lądzie znaleźli się inżynierowie, 3/4 czołgów i trochę piechoty.

Bez dużych strat rozpychamy przyczółek, w strefie 1 Ryan w końcu niszczy oddział czołgów,  a piechota niszczy pozycje ciężkiej artylerii.



Grane było...nadrabianie zaległości.

Coś tam nadrobiłem. Z gier jedno osobowych zagrałem w D Day at the Omaha Beach (wygrałem i to zacnie), D Day at Tarawa (skończyłem przed czasem, trzeba to potraktować jako grę szkoleniową) i w Kircholm 1605. To moje drugie i ostatnie do niej podejście. Zła nie jest ale za dużo przy niej grzebania się i rzucania kostkami.




Z eurogier graliśmy dwa razy w Terra Mistica (raz wygrałem, a raz wręcz przeciwnie) i 1/2 raz w Eufrat i Tygrys ale na razie stwierdzam, że gra mi nie pasuje. Zobaczymy co będzie z nią dalej.

sobota, 6 grudnia 2014

D Day at Tarawa - pierwszy dzień walk

Udało mi się rozegrać cały pierwszy dzień walk na Tarawie. Gdybym grał w 2 pierwsze scenariusze to bym przegrał, ale gram całość i nie patrzę dokładnie na punkty zwycięstwa. O samej grze. Duże straty, ciężkie walki o utrzymanie przyczółka, ostatnia fala z pierwszego dnia miała do dyspozycji tylko 2 jednostki LVT ( * i ** ).
I jakieś tam uwagi:
- duża rola saperów z miotaczami ognia (dodatkowa karta w walce wręcz) - jak autor ruszy 4 litery i zacznie robić gry o froncie wschodnim to ten motyw musi zostać
- gra bardziej powtarzalna w stosunku do D Day at Omaha, zaczem może się wcześniej znudzić
- operowanie Japończykami wymaga dużego skupienia, ciężko grać w domu jak rodzina biega (ale się da)

Zdjęcia z pierwszego dnia:

Poranek 21 X



Większość LVT zniszczona, marines brną w wodzie po pas:


Przyczółek rozszerzony, ale straty poważne:


I poranek 22 X 


poniedziałek, 24 listopada 2014

D Day at the Tarawa - pierwsze stracia


Rys historyczny: Walki o Wyspy Gilberta


Jestem po rozegraniu dwóch gier w DDaT. Obie przegrane oczywiście. Ciężko w taką grę grać w domowym chaosie, wymaga ona (przynajmniej ode mnie) nie lada skupienia. Podobnie jak w D Day at the Omaha Beach każde słowo w instrukcji ma swoją wagę.

Oprócz różnic kosmetycznych występują też i większe np.:

- jednostki chodzą po wodzie! 

- specjalna runda nocna, która reprezentuje 11 nocnych godzin

- kiedy dostaje się trafienie z pozycji z jednostką unrevealed zostajemy disturbed, a kiedy z pozycji revealed to pomimo strat nie jesteśmy disturbed i możemy działać - tego bardzo brakowało mi w DDaOB!

- walką na bezpośrednią odległość, kiedy jednostki przeciwników znajdują się na jednym polu. Dosyć losowa i niebezpieczna, podobna w tym do walk "melee" w takich grach jak Advance Tobruk System czy gier z serii Lock'n'Load.

Zdjęcia z gry:



Na razie mogę napisać tylko, że dzięki tej grze podszkoliłem się z walk na Pacyfiku. Obejrzałem sporo filmów dokumentalnych dotyczących amerykańskich operacji desantowych na tym teatrze działań i wyrobiłem sobie zdanie na ten temat. Teraz czekam na czas na granie w Tarawe i na D Day at Pelilu, który ukaże się w 2015.